CZY W KOŚCIELE JEST MIEJSCE DLA KRÓLA? —

Ks. Roman Kempny

W ikonografii Chrystus Król już od starożytności przedstawiany jest jako Pantokrator, czyli Wszechwładca, zasiadający na tronie, mający ziemię za podnóżek lub trzymający glob ziemski w dłoni. Tak ukazany jest Jezus na dawnych ikonach i mozaikach. Tak też wielokrotnie ukazuje Go Apokalipsa — jako zasiadającego na tronie, któremu całe stworzenie oddaje cześć. Czy w Kościele jest miejsce dla Króla? O jakiego Króla chodzi?

W wyznaniu wiary, w czasie niedzielnej Eucharystii, wypowiadamy słowa: „Jezus Chrystus wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych, a królestwu Jego nie będzie końca”. Zaś w Modlitwie Pańskiej powtarzamy: „Przyjdź królestwo Twoje”. Prosimy o nadejście Chrystusowego królestwa miłości, świętości i łaski, sprawiedliwości i pokoju, prawdy i życia. Królestwa harmonii i ładu, uśmiechniętych dzieci i szczęśliwych rodzin. Ewangelie ukazują nam właściwy wymiar królowania Chrystusa. Ubiczowany, ukoronowany cierniami Jezus odpowiada na pytanie Poncjusza Piłata: Jestem Królem. Królestwo moje nie jest z tego świata. Na krzyżu Chrystusa widniał napis: „Jezus Nazarejczyk Król Żydowski” (J 19,19), a ukrzyżowany z Nim łotr prosił tuż przed śmiercią: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy będziesz w swoim królestwie” (por. Łk 23,42). Ten ewangeliczny przekaz ukazuje, że w najgłębszym chrześcijańskim sensie królować — to znaczy służyć, a nawet oddać życie za innych.

Taki jest ostateczny wydźwięk ewangelicznych świadectw o królowaniu Chrystusa. Ci, którzy ze swojego życia uczynili bezinteresowny dar dla drugich, ostatecznie będą mieli udział w chwale Chrystusa Króla.

Do budowania i współpracy w budowaniu takiego królestwa jest zaproszony każdy, kto przez chrzest, bierzmowanie i Eucharystię został wprowadzony do wspólnoty Kościoła. Większa odpowiedzialność spoczywa na tych, którym wyznaczono większe zadania i eksponowane miejsce. Więcej zażądają od tego, który więcej otrzymał.

Osobisty wkład każdego został wkalkulowany w wielkie plany i zamiary Boże. Z bogactwem serca i umysłu, a nawet z naszą słabością i chwiejnością. Z całą oryginalnością każdego. To powód do dumy i chluby, ale i odpowiedzialność. Byśmy nie zawiedli, byśmy nie pozostali bierni, wierzący z przyzwyczajenia i tradycji. W tym dziele trzeba zachować zawsze świadomość kontynuacji i współudziału w budowaniu królestwa Bożego, potrzeby działania wspólnego, nawet z tymi, którzy dopiero w ostatniej chwili zostali zaproszeni i odkryli Prawdę Ewangelii. Musimy stale pamiętać, że królestwo wewnętrznie skłócone się nie ostanie. I jest też w tym dorodnym łanie Bożego królestwa miejsce na kąkol, który nieprzyjazny człowiek zasiał pod osłoną ciemności. Kąkol grzechu pychy, chciwości, nienawiści, pożądania, nieumiarkowania, zazdrości, gniewu, lenistwa.

Ale dlaczego dostrzegać tylko ciernie i chwasty, grzech i ludzką słabość, nią się pasjonować, ciągle tylko o niej mówić, powtarzać, nawet jej szukać. Przecież, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska! Każdy z nas ma być jej nośnikiem. Od ołtarza niedzielnej Eucharystii! A może zacząć od rzeczy i spraw najbardziej prozaicznych i małych. Każdy czas i miejsce są dobre, by czynić ziemię godną człowieka! Popatrzmy! Wokół nas tylu chorych, uwięzionych, spragnionych, głodnych, nagich, bezdomnych, smutnych, samotnych, bezrobotnych, zagubionych, wewnętrznie okaleczonych. Jesteśmy wezwani, by przemieniać rzeczywistość, a nie tylko oceniać działania innych.